Także ten, to my się już wprowadziliśmy.

Mieszkamy od grudnia i no, nie powiem, nawet dość fajnie

Jeszcze do zamknięcia planu troszkę zadań zostało, ale już jest milo. Rzutem na taśmę udało się dom docieplić przed zimą - umówiona prawie rok wcześniej załoga na dwa tygodnie przed rozpoczęciem roboty oznajmiła, że rzuca to wszystko i jedzie w Bieszczady (no nie dosłownie, ale nonszalancja mniej więcej w tym tonie). Było więc dość nerwowo. Płytki i panele poszły gładko. Drzwi wewnętrzne pozwoliły mi rozwiązać zagadkę nadzwyczaj komfortowego przemieszczania się po górnej kondygnacji - wszystkie otwory miały ok. 220 cm wysokości (ościeżnice są na max 208, więc czekało nas kolejne poprawianie majstrów, za to żadnej nie trzeba było docinać, więc 10 par drzwi chłopaki wprawili w jeden dzień). Gaz woda i szambo (to ostatnie też oczywiście z drobnymi przygodami) były na czas. Malowanie wszystkiego - we własnym, że się pochwalę, zakresie. Przed pierwszymi śniegami i mrozami stworzyliśmy jeszcze tymczasowy chodnik i podest pod schody. Do tego jeszcze hipsterskie tarasy z palet i gotowe! Stan akceptowalny osiągnięty.